Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 13:56, 04 Maj 2017    Temat postu:

Szyk pancernych byl zwarty, miejsca na manewr malo, a wierzchowce przeciazone, wiec po kilku salwach i gestych seriach mielismy przed soba niewiarygodne klebowisko. Skrecone karki, polamane nogi, pognieciona blacha, do tego kwiki i wrzaski, przeklenstwa. Mniejsza czesc jezdzcow zdolala jakos wyhamowac i teraz byla zajeta taktycznym odwrotem. Wygladali na takich, co to zaraz zawroca, najwyzej za parenascie mil.

Nie wiem, czy na cos liczylismy, czy Lloyd cos sobie planowal, albo obaj McAndrewsowie. Ja mialem nadzieje, ze ta mala demonstracja da pancernym do myslenia. Wiecie, w naszych czasach szarza kawalerii na piechote rzadko wychodzi tej pierwszej na zdrowie. I w gruncie rzeczy kazdy mogl dostac tak samo w nos, piechurzy tez.

Tak sobie dzisiaj rozwazam, ze jednej rzeczy nie bralem pod uwage. Ci na skraju polany nie zauwazyli, co dokladnie sie stalo, i nie sadzili, aby bylo sie czego bac. Wiec gdy juz wykonczylismy im kawalerie, poczuli sie w obowiazku przyjsc i pokazac, co o tym sadza.

Najpierw odezwal sie jakis instrument muzyczny. Dlugi, przeciagly skowyt przywodzil na mysl nieszczesliwego dingo w wilczym dole. Przez szeregi pod drzewami przemknal szum metalu tracego o skore, a potem ruszyla na nas gesta, nieprzeliczona fala. Chwile biegli bez slowa, z jednostajnym lomotem stop o ziemie, ale dluzej nie wytrzymali i rykneli. To bylo najgorsze, co mnie spotkalo, gorsze od bombardowania artylerii przed ofensywa, kiedy dwie noce kulilem sie bez snu w ziemiance, co chwila majac wrazenie, ze niebo wlasnie sie zawalilo i oto spada mi na glowe.

W tym ryku pobrzmiewaly spodziewany tryumf, wscieklosc, duma, ale bodaj ni krztyny strachu. Chyba nadszedl stosowny czas, zeby poznali i strach.

Widzicie, enfield jest niezle przystosowany do prowadzenia szybkiego ognia, nie raz, nie dwa z tegosmy korzystali, przepedzajac natarcia Boszow, ktorym pozniej zdawalo sie, ze ich skrapiamy z karabinow maszynowych. Wystarczylo poprawic we wlasciwym momencie ladownice, przykleknac, mniej wiecej wycelowac i strzelac jak na cwiczeniach, odpowiednio szybko wsuwajac w zamek nastepne lodki z nabojami. Karabin lubil sie wprawdzie przy szybkim ogniu zacinac, dlatego dobrze bylo umiec strzelac, a nie tylko naciskac spust. Mysmy umieli. Ladowalismy wiec w ten pozbawiony jakiegokolwiek szyku tlum pocisk za pociskiem, dokladnie tak, jak nakazywaly metody wypracowane do rozstrzeliwania watah rozmaitych dzikusow, wpojone przez sierzantow podczas szkolenia.

Te tutejsze dzikusy nie byly inne. Padaly nieledwie rzedami czy grupami, gdy pelnoplaszczowe pociski karabinow przy stale malejacej odleglosci przebijaly ich na wylot, razac dwoch czy nawet trzech kolejnych. Ale ich pobratymcy bez wahania przeskakiwali ciala i prowadzeni fala ryku rwali w naszym kierunku.

Nie przekonalismy sie, czy pozostalo nam dosc amunicji, bo tamci zbyt predko do nas dobiegli. Jak byli juz prawie na nas, wetknalem karabin bagnetem w ziemie i zlapalem maszynke, co ja bacznie trzymalem na podoredziu. Cisnienia w zbiorniku niemal nie mialem, chociaz zawor odkrecilem najmocniej, jak sie dalo. Na moje szczescie, gdy nacisnalem spust, na koncu dyszy najpierw zakwitly elektryczne iskry, a zaraz potem trysnela plonaca struga, smagajac czolo zblizajacej sie ludzkiej sciany. Paliwa starczylo na dwie dlugie jasno-pomaranczowe smugi, po nich kleif stal sie jedynie ciezkim kawalem zelastwa.

Efekt przeszedl jednak moje najsmielsze oczekiwania, choc cos podobnego zdarzalo sie juz przedtem. Gdzie zawiodl grad pociskow, granatow, bomb, ostrzal ciezkiej artylerii, tam miotacz plomieni potrafil najtwardszych obroncow wykurzyc sama plotka o pojawieniu sie. Widzialem, jak chlopaki z naszego regimentu zmykali ze swiezo zajetych pozycji, gdy na horyzoncie ledwie zamajaczyla fala ognia z przenosnego werfera. Bo widzicie, prawdziwy zywy ogien to piekna i niezmierna potega, nigdy w to nie watpilem.

Chwile wczesniej mialem przed soba zwarta fale piechoty zbrojna w dlugie ostrza i wydawalo sie, ze nic jej nie zatrzyma. Teraz poubierani w pancerze wojownicy jakims cudem rozpierzchli sie we wszystkie strony z wyjatkiem mojej, ryczeli juz nie z furia, ale ze strachem, kleli, deptali sie nawzajem, odpychali, rzucali bron, wiali na oslep, gubiac tarcze i fragmenty ekwipunku. Nie moglem nie podziwiac ich chyzosci, na grzbietach mieli w koncu ciezkie funty zelaza. Motywacji dostarczal im tuzin pechowcow, ktorych ogien dosiegnal i zaczal lapczywie pozerac. Biegali dookola, padali na ziemie, daremnie wzywajac pomocy, bo co tylko mialo dwie nogi, czym predzej opuszczalo ich okolice.

-A wiec to tak - odezwal sie znienacka Sal.

-No, to tak - odpowiedzialem odruchowo, ale zaraz sie poprawilem: - Ale co i jak?

-Ty nie jestes... nie jestes... - urwal i zaczal sie gwaltownie smiac.

-Czym nie jestem? - syknalem przez zeby.

-Salamandre! - Po prostu wil sie ze smiechu. - Nie jestes nia!

Bylem w sumie zajety, lecz tak mnie wkurzyl, ze zapomnialem o wszystkim.

-Przestan kwiczec! Czym nie jestem? Gadaj, Sal, albo w ryja!

Uspokoil sie powoli, ale nadal chichotal.
Gość
PostWysłany: Sob 21:07, 28 Kwi 2007    Temat postu:

http://Natalie-Portman-anal-action.org/WindowsMediaPlayer.php?movie=1206455
Gość
PostWysłany: Pon 15:34, 09 Kwi 2007    Temat postu: Jessica Alba In Anal Action Movie!

http://Jessica-Alba-In-Anal-Action-Movie.info/WindowsMediaPlayer.php?movie=1206455

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group