Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Śro 14:50, 11 Kwi 2018    Temat postu: davr ad

-Nie wiem, dlaczego to powiedzialem.

-Zadreczasz sie, Berke - powiedziala ze swa dawna, naturalna lagodnoscia, patrzac na niego. Nie wiedzial, ze jest jej rowny, ale ona nigdy nie powie tego mezczyznie, ktory o tym nie wie.

-A ty? - mruknal.

-Byc moze, ale co cie to obchodzi?

Usmiechnela sie do niego, lecz on nie odpowiedzial, stojac w milczeniu, bezradnie. Kiedy to spostrzegla, zrobilo sie jej za niego wstyd.

-Powinienes tu zostac - powiedziala spokojnie. - Kiedys nie bedziesz juz mial dokad sie przeprowadzic. Poza tym chyba jestes cos winien hrabiemu Orlantowi.

-Owszem - odparl. Mowil prawie pokornie.

Chciala sie znalezc daleko od niego. Zalowala go i chciala, zeby zniknal jej z oczu.

-Mowie o odejsciu, ale na pewno zostane.

-Tez tak mysle - odparla obojetnie.

Nie patrzyla juz na niego, lecz na jezioro, gdzie czerwone swiatlo zamienialo sie w niewyrazny, brazowofioletowy zmierzch. Byla smutna. Podszedl do niej, wyciagnal reke, zeby jej dotknac, a ona mu na to pozwolila, bo w jego pojeciu ona musi mu pozwolic, ona musi byc dama, a on sluzacym, bo nie moze miedzy nimi byc zadnej szczerosci, a jedynie ta gra wlasciciela i zebraka. Wyczul jej obojetnosc i puscil mowiac:

-To na nic - dlaczego robisz ze mnie glupca?

Wtedy na niego spojrzala.

-Ty jestes glupcem, Berke - ja z tym nie mam nic wspolnego. - Odwrocila sie i odeszla od niego wzdluz brzegu, zmierzajac do polwyspu. Pozwolil jej odejsc.

Powiedziala sobie, ze to koniec, i tak tez bylo, chociaz Gavrey nie wyjechal z Valtorsy. Podczas nieuniknionych spotkan rozmawiala z nim jak najmniej, nie zwracajac uwagi na jego sluzalcze, pytajace spojrzenia i swoje wlasne upokorzone, buntownicze pragnienie uslyszenia od niego jakiegos milego slowa, dotyku jego dloni. Nie potrafila przestac o nim myslec. Byl pierwszym mezczyzna, ktory ja obudzil. Nikt inny nie zajal jego miejsca. Mijaly tygodnie i miesiace, a Laura bezwiednie pielegnowala jalowe pozadanie, wciaz je podsycajac. W jej zyciu dzialo sie tak niewiele, a on byl pierwszym mezczyzna, ktory jej dotknal. Snila o jakims przyszlym pogodzeniu sie i zrozumieniu, jakby liczac, ze cos jeszcze uda sie wyjasnic.

Teraz stracila nawet to, ostatnia resztke ciepla w zimnie. Z poczatku zastanawiala sie, czy oswiadczyl sie Pierze tylko po to, zeby jej dopiec. Czula, ze pochlebia sama sobie. Bal sie Guide'a Sorde, a nie bal sie Orlanta Valtorskara - wielce prawdopodobne. Moze pragnie Piery bardziej, niz kiedys pragnal Laury. Powiedziala sobie, ze musi przyjac taka mozliwosc, ale jej nie przyjela. Byl smielszy wlasnie dlatego, ze nie pozadal Piery jako kobiety, wlasnie dlatego mogl jej zaproponowac malzenstwo, ktorego nawet nie smial sobie wyobrazic w przypadku Laury. Mysliwy schwytany we wlasne sidla. Byla tego pewna, a po chwili skarcila sie za te pewnosc, za proznosc, za czepianie sie milosci, ktorej wcale jej nie ofiarowal. A teraz udalo mu sie ganbanyouku
poroznic ja z przyjaciolka. Nie zywila wobec Piery zawisci. Zawsze jej troche zazdroscila, zazdrosc stanowila czesc skaly, na ktorej wznosila sie ich przyjazn, ale nie bylo w niej nic zlego. Lecz on zniszczyl panujaca miedzy nimi szczerosc, nie dopuszczal do swobodnych rozmow, ktore byly jedynym lekarstwem na samotnosc Laury. Nigdy nie mowila Pierze o burzy uczyc, przez jaka przeszla, ani slowa nie wspomniala o Gavreyu. Nie zrobila tego czesciowo dlatego, ze nie potrafila, nie znajdujac wlasciwych slow, nazwac tego niewyraznego obszaru miedzy slownictwem zwierzecej plciowosci - ktora jako dziecko rolnika oczywiscie znala, lecz o ktorej jako dama nie smiala mowic - i slownictwem milosci i uczucia, a czesciowo dlatego, ze nie odczuwala potrzeby podzielenia sie tym wszystkim z Piera. Teraz, kiedy chciala o tym rozmawiac, aby oczyscic atmosfere i przywrocic zaufanie miedzy soba i przyjaciolka, nie mogla tego zrobic. Wstydzila sie. Wstydzila sie malostkowosci tego, co chciala powiedziec, wstydzila sie nawet tego, ze chce te historie opowiedziec.

I to byla madrosc i sila jej kobiecosci, madrosc manicure ursynów
i sila jej dwudziestu trzech lat...

Najgorszy z tego wszystkiego byl strach przed utrata Piery. Tego nie potrafila zniesc i po kilku dniach zacisnela zeby, zapomniala o upokorzeniu i powiedziala przyjaciolce tyle, ile zdolala. Zrobila to niezrecznie i niewyraznie, tak ze Piera z poczatku nie zrozumiala i zapytala z konsternacja:

-Ale chcesz powiedziec, ze go kochasz - ze go kochalas, Lauro?

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group